1. Dane podstawowe.
Tytuł: Bridal Mask (Gaksital, 각시탈)
Kraj: Korea
Rok produkcji: 2012
Liczba odcinków: 28
Czas trwania odcinka: 70 min
Reżyseria: Yun Seong-Sik
Scenariusz: Huh Young-Man (manhwa), Yoo Hyun-Mi
Budżet: ok. 9mln $
Obsada: Joo Won, Jin Se-Yeon, Park Gi-Woong, Han Chae-Ah
Gatunek: akcja, kostiumowy, romans, sztuki walki, historyczny.
2. Fabuła.
Lata 30. XXw. Korea znajduje się pod okupacją Cesarstwa Japonii. Lee Kang-To jest jednym z Koreańczyków, którzy postanawiają służyć Cesarstwu jako oficer na posterunku policji. Szansę awansu upatruje w aresztowaniu nieuchwytnego do tej pory Robin Hooda Korei, czyli Gaksital’a. Lee Kang-To przeżywa szok, gdy poznaje tożsamość zamaskowanego obrońcy ludności koreańskiej. W tle odbywa się walka o wpływy, wyzwolenie Korei, a także miłość…
3. Muzyka.
Oprawa muzyczna jest nierówna. O ile np. w scenach w klubie możemy usłyszeć rytmy rodem z lat 30., o tyle w trakcie walk, pojedynków raczy się widza współczesnymi beatami, które w ogóle nie pasowały mi do koncepcji dramy oraz najzwyczajniej w świecie irytowały.
4. Gra aktorska/Bohaterowie.
Bridal Mask to drama, która cieszyła się dużym zainteresowaniem w Korei, a co za tym idzie – kolejne odcinki notowały zwyżkowe raitingi. Wielu dramomaniaków zachwycało się grą aktorską głównych aktorów, ale nie wszystko działało bez zarzutu w tej materii. Obsada była dla mnie zagadką, gdyż zdecydowano się na stosunkowo młodych aktorów bez pokaźnego dorobku dramowego czy też filmowego. W rolę Lee Kang-To wcielił się Joo Won, który zyskał sobie po emisji Bridal Mask całą rzeszę fanek… Bardzo podobała mi się jego postać z początku serii. Idealnie nadaje się do ról ,,bad guy’ów” i playboy’ów. Jako charyzmatyczny, pewny siebie i nie cofający się przed niczym bohater zaimponował mi swobodą gry. Nie widać było przesadnej mimiki w trakcie wybuchów emocji, złoszczenia się. Niestety im dalej w las tym z Lee Kang-To ,,z pazurem” staje się ciepłą kluchą bez polotu. A wszystko to z powodu…tak, tak miłości, ale wcześniej rodzinnej tragedii. Niespecjalnie przekonywały mnie także jego łzy… Nie będzie tajemnicą jeśli napiszę, że Lee Kang-To staje się w końcu Gaksitalem i rozpoczyna żmudne starania o wyzwolenie Korei. Oprócz bycia dzielnym, niezwykle sprawnym bojownikiem o wolność, działającym na dwóch frontach (oczywiście dla zmyłki) odnajduje czas na miłość do Mok Dan, z którą (a jakże) łączy go wspólna przeszłość. Jako najlepszego przyjaciela Lee Kang-To, a później wroga możemy oglądać Park Gi-Woong. Kimura Shunji, bo o nim mowa, jest Japończykiem, ale przez wzgląd na pozycję ojca, mieszka i pracuje jako nauczyciel muzyki w Korei. Jest nieśmiałym, grzecznym, zawsze uśmiechniętym chłopcem do rany przyłóż, który skrycie podkochuje się w Mok Dan. Jednakże i on przechodzi drastyczną zmianę – wraz ze śmiercią brata ogarnia go żądza zemsty. Zatraca się całkowicie i skupia na schwytaniu Gaksital’a bez względu na wszystko. Z niewinnego i dobrodusznego nauczyciela przeistacza się w bezwzględnego oficera policji, który nie zawaha się zabić dla sprawy. Shunji to chyba najtragiczniejsza postać w dramie. W pewnym momencie zdaje sobie sprawę jak bardzo się zmienił, jak daleko się posunął dla zemsty, jednak jest już za późno by wrócić. Jego jedynym łącznikiem ze sobą z przeszłości jest Mok Dan… Dlatego też nie dziwi jego przywiązanie do niej i niekończące się próby trzymania jej blisko siebie. Park Gi-Woong podołał roli, ale niejednokrotnie przesadzał ze złością w oczach, choć z drugiej strony muszę mu oddać, że płakać na ekranie to on potrafi. Odnośnie pań to w rolę Mok Dan wcieliła się młodziutka Jin Se-Yeon. Nie owijając w bawełnę – to najsłabsze ogniwo w obsadzie. Nie przekonała mnie zupełnie do swojej bohaterki, jej mimika twarzy często była albo przesadzona albo nieadekwatna do danej sytuacji. Sama postać Mok Dan nie jest taka zła, gdyż jej historia bez zgrzytów wtapiała się w dążenia wyzwoleńcze – poprzez chociażby jej ojca. Druga z pań, która dołączyła do czworokątu (choć na upartego to nawet pięciokątu) miłosnego to Han Chae-Ah jako Chae Hong-Joo. Jedna z dwóch moich ulubionych postaci (obok Shunji). Jej losy poznajemy pobieżnie, ale każde jej działanie jest uzasadnione. Chae Hong-Joo jest adoptowaną córką japońskiego bossa, stojącego na czele tajnej organizacji. Piękna, zmysłowa, elegancka, a przy tym przebiegła – kto by pomyślał, że i ją trafi strzała Amora… Nieoczekiwanie okazuje się, że wiele zawdzięcza Lee Kang-To. Postaci drugoplanowych nie jestem w stanie zliczyć. Wiele się dzieje, wiele wątków zostaje poruszonych, a co za tym idzie – praktycznie każdy odcinek niesie ze sobą nowych bohaterów.
5. Wykonanie techniczne.
Bridal Mask to pierwsza drama historyczna, którą oglądałam, a której akcja ma miejsce w latach 30. W związku z tym ciekawiły mnie wszelkie wystroje wnętrz, kostiumy i klimat tamtych lat. Spotkało mnie drobne rozczarowanie, ale chyba po prostu zbyt wiele wymagałam. Na plus z pewnością są ubiory zarówno pań, jak i panów oraz wystroje wnętrz, meble, dodatki. Niezliczone garnitury, garsonki, kapelusze, biżuteria – jak na oko takiego laika to wyszło całkiem nieźle. Jednakże od miasta aż biło sztucznością. Co prawda starano się, aby ulice żyły swoim życiem, mieszkańcy przechadzali na drugim/trzecim planie, ale…zabrakło wykończenia, szlifu – może to wina dramowej reżyserii? Sama reżyseria jest przyzwoita, ot nie dopatrzyłam się wpadek, ale też kadry czy też lokacje nie powaliły na kolana. Zastrzeżenia mam także do układów walk w stylu ,,jestem mistrzem sztuk walk i tak nic mi nie zrobicie” – na dłuższą metę walki były powtarzalne i za bardzo reżyserowane…. Zdziwił mnie poziom brutalności dramy – mamy mnóstwo śmierci, samobójstwa, rany kłute postrzały tortury – ale oczywiście uważam to za atut.
6. Ogólna ocena.
Pod wieloma względami Bridal Mask jest dramą wyjątkową i z pewnością godną polecenia poszukiwaczom czegoś innego niż komedia romantyczna. Pomimo całej mojej sympatii do większości bohaterów, a także rozbudowanej, przemyślanej fabuły – w wielu momentach się nudziłam. Wątek konspiracyjny, owszem, był ciekawy, ale gdy się pojawił. Później nastąpiło niefortunne powtarzanie schematów. Nie interesowało mnie kto, jak, dlaczego… Szybko pogubiłam się w nazwiskach i celach kolejnych akcji partyzanckich, nie przywiązywałam do nich większego znaczenia. Chociaż watek romantyczny zszedł na drugi plan, to także i on nie wzbudził mojego zainteresowania. Ciekawiło mnie jedno – czy na końcu Shunji zabije Kang-To? A może na odwrót? Albo obaj zginą? Inny scenariusz po prostu nie wchodził w grę, gdy jasne stało się, że żaden z nich nie może już wrócić do punktu, w którym to wszystko się zaczęło. Postacie są rozbudowane, wielopłaszczyznowe, przechodzą przemiany o 180 stopni. Dzięki temu drama jest nieprzewidywalna, a przystojni panowie w obsadzie są kolejnym głosem ,,za”. Poruszono mnóstwo wątków, ale na całe szczęście większość z nich (wszystkie?) doczekały się zwieńczenia. Bardzo podobało mi się zakończenie – tragiczne, ale jednocześnie podkreślające główny zamysł dramy – czyli ukazanie niezłomnego ducha narodu koreańskiego. Każdy z ciemiężonych może powstać i stawić czoła okupantowi, wszyscy mogą stać się Gaksitalem. Polecam.
Ocena: 7+/10