Hero

히어로

1. Dane podstawowe.

Tytuł: Hero (Hieolo,  히어로)

Kraj: Korea

Rok produkcji: 2012

Liczba odcinków: 9

Czas trwania odcinka: 60 min

Reżyseria: Kim Hong-Sun

Scenariusz: Koo Dong-Hee

Obsada: Yang Dong-KeunHan Chae-AhSon Byung-HoChoi Cheol-Ho

Gatunek: akcja, kryminał, science-fiction, sensacyjny.

2. Fabuła.

Akcja dramy ma miejsce w Muyeong – fikcyjnym mieście w niedalekiej przyszłości.  W wyniku kryzysu ekonomicznego Korea Południowa pogrążył się w zapaść społeczno-gospodarczą. Społeczeństwem rządzi bogata elita, miasta podzielone są na dzielnice dla  zamożnych obywateli  i biedotę. Syn burmistrza miasta – Kim Heug-Cheol zostaje postrzelony i staje na granicy życia i śmierci. Z pomocą przychodzi mu najnowsza technologia i Kim Heug-Cheol szybko wraca do zdrowia po wypadku. Dzięki specjalnemu serum mężczyzna zyskuje nieosiągalną dla zwykłego człowieka siłę, szybkość i wytrzymałość. Kim Heug-Cheol postanawia wykorzystać te zdolności do walki ze skorumpowanym systemem, jednak szybko okazuje się, że wszystko ma swoją cenę.

3. Muzyka.

Uwielbiam soundtracki do dram emitowanych przez stację OCN. Zawsze mnie czymś zaskakują i udowadniają jak wiele ma do zaoferowania koreańska scena muzyczna. Zamiast standardowych mdłych ballad i k-pop’u możemy usłyszeć solidną alternatywę, czyli utwory popowo-rockowe, hip-hop’owe itp. , które bardzo dobrze nie dość, że pasują do serii to jeszcze współtworzą jej nietuzinkowy klimat.

4. Gra aktorska/Bohaterowie.

W główną rolę bojownika o sprawiedliwość wcielił się Yang Dong-Keun. Na całe szczęście, że tę dramę wyprodukowała stacja OCN, która próbuje tworzyć nową jakość wśród koreańskich produkcji. Wydaje mi się, że każda inna stacja w roli Kim Heug-Cheol obsadziła by flower boya pokroju Le Min Ho i innych, a Yang Dong-Keun daleko do tego wizerunku. Jego bohater jest niesympatyczny, opryskliwy, arogancki. Nie jest nieziemsko przystojny, wysoki, czy zbudowany. To typowy rozpuszczony syn bogaczy, który chce na siebie zwrócić uwagę ciągłym udowadnianiem, że jest ,,czarną owcą” rodziny. Jego postawa zmienia się, gdy ledwo uchodzi z życiem i zyskuje zdolności, którymi nie powstydziłby się żaden superbohater. Widząc korupcję i niesprawiedliwość społeczną wraz z policjantką Yoon Yi-On  chce zmienić obecną sytuację. Jest to pierwsza produkcja, w której miałam styczność z Yang Dong-Keun. Za dni nadal jest bawidamkiem i lekkomyślnym rozpieszczonym synem, ale nocą w skórzanym stroju i masce zakrywającej połowę twarzy, walczy ze złem. Bardzo dobrze wypadł w roli, jednak zajęło mi trochę czasu przyzwyczajenie się do jego postaci. Moim zdaniem nie był do końca przekonywujący w scenach, które wymagały okazywania zdecydowanych uczuć. Główną postać kobieca – policjantkę Yoon Yi-On, zagrała Han Chae-Ah (Bridal Mask). Jej bohaterka to prawdziwa twarda kobieta, która potrafi bić się z rosłymi facetami. Przez praktycznie całą dramę Yoon Yi-On opiekuje się niezdarnym Kim Heug-Cheol, co także jest miłą odmianą. Oczywiście nie zabrakło rodzinnych tragedii z przeszłości – Kim Heug-Cheol i jego matka oraz relacje z ojcem, czy też brat Yoon Yi-On. Na całe szczęście kwestie te nie są rozbudowane i bohaterowie nie skupiają się na przeszłości, tylko na przyszłości. Istotnych postaci drugoplanowych jest kilka. Podobał mi się nerdowaty Kwon Min  – przyjaciel Kim Heug-Cheol  (chyba jedyny?), zdolny haker, który pomaga naszemu superbohaterowi. Co ciekawe w Hero ciężko wskazać jednoznacznie kto jest tutaj czarnym bohaterem. Teoretycznie zalicza się do nich brata Kim Heug-Cheol – prokuratora Kim Myung-Cheol oraz ich ojca – burmistrza Kim Hoon. Jednak okazuje się, że wszyscy walczą o to samo, ale obierają inne drogi. W roli Kim Myung-Cheol możemy oglądać Choi Cheol-Ho (Hot Blood , Partner), który bardzo podobał mi się jako stanowczy prokurator oraz lojalny ponad wszystko syn. Z kolei burmistrza zagrał Son Byung-Ho (I Am a Dad). Świetna stylizacja postarzająca, a także bardzo realistycznie odegrał marzącego o Mieście Światła  idealistę. Chyba jedyną postacią, którą można określić mianem antybohatera jest zabójca na zlecenie Lee Jae-In (Ryohei Otani). Bardzo raziło mnie to, że aktor jako jedyny mówił po japońsku, a pozostali rozumieli go i odpowiadali po koreańsku…Mimo to Ryohei Otani świetnie spisał się jako tajemniczy i bezwzględny bohater.

5. Wykonanie techniczne.

Akcja dramy ma miejsce w przyszłości, więc nie mogło zabraknąć kilku nowinek technologicznych – hologramowe telefony komórkowe, zaawansowane komputery, centra informacyjne. Pod tym względem twórcy trzymali się realizmu i zamiast surrealistycznych pojazdów, budynków, teleportacji i innych dziwadeł – przedmioty codziennego użytku nie różnią się od tych obecnie stosowanych. Do gustu przypadł mi kontrast pomiędzy biednymi a bogatymi dzielnicami oraz bajeczna kolorystyka nieba. Hero to drama akcji, więc miałam spore wymagania właśnie  w tym obszarze. Niestety przyznaję, iż zawiodłam się trochę. O ile walki z udziałem Yoon Yi-On były bardzo dynamiczne, wiarygodnie zmontowane, o tyle pojedynki Kim Heug-Cheol  (których było całkiem sporo) szybko mnie nudziły i raziły swoją schematycznością – ciągłe spowolnienia, bądź przyspieszenia. Mimo to drama charakteryzuje się dobrą, płynną pracą kamery, montażem, a także udanymi zdjęciami.
6. Ogólna ocena.

Osobiście Hero odebrałam jako połączenie poprzednich hitów stacji OCN – Special Affairs Team TEN i Vampire Prosecutor z dodatkiem Batmana. Kim Heug-Cheol za dnia jest niesfornym synem wpływowego polityka, a nocą podejmuje walkę z korupcją i przestępcami. W zwalczaniu niesprawiedliwości pomaga mu przyjaciel haker oraz piękna pani policjantka, która jednak nie zna tajemnicy superbohatera. Seria charakteryzuje się wciągającym klimatem oraz ciekawymi sprawami kryminalnymi. Szkoda, że nie skupiono się w większym wymiarze na tajemniczym serum oraz grupie żołnierzy poddanych jego działaniu. Tak naprawdę nie wiemy do końca jak serum wpływa na funkcjonowanie organizmu oraz jakie są jego skutki uboczne. Oczywiście mamy tu także delikatny zarys romansu, ale nie jest on przesadnie wyeksponowany. Drama przez cały czas potrafiła skupić moją uwagę, ponieważ oprócz wątków jednorazowych, które swoje rozwiązanie znajdowały w danym odcinku, umiejętnie przybliża się widza w finałowe zwieńczenie z ostatniego epizodu. Tytuł ten spełnił moje oczekiwania i nawet monotonne, przewidywalne walki wręcz nie kuły mnie w oczy. Aktorzy zostali dobrze dopasowani do swoich ról, muzyka dobrze wtapia się w klimat serii. Nie pozostaje mi nic innego jak z czystym sumieniem zarekomendować tę serię. Zakończenie Hero jest jednoznaczne i nie widzę potrzeby drugiego sezonu (poza tym i tak się na niego nie zapowiada), choć nie ukrywam, że drama mogłaby mieć o kilka odcinków więcej. Serię polecam osobom, które lubią tytuły z dużą ilością akcji w post-apokaliptycznymi elementami.

Ocena: 8+/10

Exiled

放逐

1. Dane podstawowe.

Tytuł:  Exiled (Fang zhu, 放逐)

Kraj: Hongkong

Rok produkcji: 2006

Czas trwania: 100 min

Reżyseria: Johnny To

Scenariusz: Kam-Yuen Szeto, Tin-Shing Yip

Obsada: Anthony WongFrancis NgSimon YamNick CheungRichie RenRoy CheungSuet Lam

Gatunek: akcja, sensacyjny, gangsterski.

2. Fabuła.

Makau, rok 1998. Zbliża się czas powrotu tej portugalskiej kolonii do Chin, w związku z tym przestępczy półświatek rozpoczyna walkę o wpływy. Wo to były gangster, który wiedzie spokojne życie z żoną i niedawno urodzonym dzieckiem. Jednak czyny, których dopełnił się w przeszłości nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jego dotychczasowy szef- Fay, uznaje go za zdrajcę i zleca jego zabójstwo. Traf chciał, że katami mają być wieloletni przyjaciele Wo. Wo udaje się wynegocjować czas potrzebny mu na ostatnie zlecenie, które zapewni dostatnie życie przyszłej wdowie i sierocie po nim.

3. Muzyka.

Soundtrack całkowicie sprostał moim wymaganiom. Za oprawę muzyczną odpowiedzialny był Guy Zerafa (który współpracował z  Johnny To przy kilku filmach). Wykorzystane kompozycje instrumentalne idealnie scalały się z obrazem i stanowiły przyjemny dla ucha dodatek. Miejscami muzyka wydaje się być wyjęta rodem z jakiegoś westernu, no ale to już taka specyfika filmu.

4. Gra aktorska/Bohaterowie.

Praktycznie wszyscy aktorzy wiarygodnie odzwierciedlili granych przez siebie bohaterów. Jedyne ,,ale” mam do odtwórcy głównej roli, czyli Wo, a mianowicie Nick Cheung (Breaking News). Jego żywiołowość na ekranie wołała o pomstę do nieba, nie uwierzyłam w  wyrażane przez niego emocje. Niestety odstaje od pozostałych członków obsady. Z kolei co do reszty aktorów, to np. w roli Blaze możemy oglądać starego wyjadacza hongkońskich filmów akcji – Anthony Wong (Punished, trylogia Infernal Affairs). Nie będę opisywała każdej postaci z osobna, ponieważ czołowi gangsterzy pozostawili po sobie takie samo wrażenie. Suet Lam (Breaking NewsAccident) możemy oglądać w roli Fat (kolejny film, w którym dostał taką ksywkę :P). Blaze i Fat są tymi, którzy mają zlikwidować Wo, natomiast pozostała dwójka –  Tai (w tej roli Francis Ng) oraz Cat (Roy Cheung), to ci, którzy za wszelką cenę będą starali się go ocalić. Czwórka ta jest niczym kowboje znani z filmów o Dzikim Zachodzie – męscy do granic możliwości (typ ,,macho”), nieodłączne atrybuty: pistolet, długi płaszcz, torba i ciemne okulary. Najtrafniejsze określenie jakie na nich znajduję to ,,cool”, pewni siebie, profesjonaliści, honorowi, nieśmiertelni (albo po prostu unikają kul), a przy tym lojalni przyjaźni jaka ich łączy. Z pokaźnej obsady drugoplanowej nie mogłam jedynie znieść policjanta, z którym związany był beznadziejny, wymuszony humor…

5. Wykonanie techniczne.

Przede wszystkim muszę podkreślić świetne zdjęcia. Trudno mi wskazać jedną ulubioną scenę, ponieważ jest ich kilka. Kolorystka nieba w scenach w czymś na kształt kamieniołomu jest bajeczna, a do tego faceci w garniturach i czarnych okularach – majstersztyk. Nie mogłam oderwać oczu od ekranu także przy strzelaninie w nielegalnej klinice, chodzi mi tu głównie o ograniczone oświetlenie i zasłony (!). Liczba strzelanin, nawet jak na kino sensacyjne, jest ogromna. Ciągle się coś dzieje, i chociaż same sceny strzelanin opierają się przede wszystkim na spowolnieniach, to i tak zawsze znajdzie się jakiś element, którym przykuwają uwagę widza (np. wspomniane wcześniej zasłony). To co najbardziej mnie raziło, to proszek zamiast krwi oraz niekończące się magazynki (wystrzeliwali dziesiątki pocisków i nic). Wiem, że brzmi to dziwacznie, ale doprawdy – zamiast rozbryzgującej się krwi widziałam jedynie czerwony proszek…. Swoją drogą tworzyło to ciekawy efekt, no ale krew powinna pozostać w płynnej postaci. Początkowe sceny oczarowały mnie półmrokiem oraz wykorzystaniem świec. Natomiast w końcowej scenie mogli sobie darować tę reklamę RedBull’a (kto widział ten wie o co chodzi).

6. Ogólna ocena.

Exiled to film, który powinien spodobać się męskiej części widowni oraz fanom nowoczesnych nawiązań do klimatu westernów (jest nawet wątek złota!).  Fabuła jest prosta i przewidywalna do tego stopnia, że aż miejscami to boli…Ale produkcja ta broni się świetnymi zdjęciami, muzyką oraz grą większości aktorów. Niewątpliwie dostarcza rozrywki i chyba o to właśnie chodzi, prawda? Postacie są charyzmatyczne i ciężko się nie zainteresować ich losami. Wstawki komediowe nie zawsze były na miejscu, ale ja po prostu nie lubię komedii jako takiej, więc to jedynie skrajnie subiektywne odczucie. Mimo poważnej tematyki to film ogląda się lekko i z przymrużeniem oka np. finałowa scena, gdy bohaterowie po kilku głębszych robią sobie zdjęcia w automacie do zdjęć, by za chwilę uczestniczyć w masowej strzelaninie + puszka po RedBull’u. Główni bohaterowie to świetny przykład prawdziwego oddania i braterstwa w gangsterskim wydaniu. Rozumieją się bez słów, a decyzje, które podejmują pozostawiają losowi (a dokładniej rzutowi monetą). Zaciekawiło mnie ulokowanie akcji filmu w roku 1998, a dokładniej tuż przed zwróceniem Makau Chinom. Według mnie to tak jakby reżyser chciał ukazać, że kończy się pewna epoka, a zaczyna nowa (zwłaszcza w kontekście zakończenia). Można odczuć także silne nawiązanie do znaczenia karmy w życiu człowieka – bohaterowie byli pokrewnymi duszami (na swój sposób), toteż czekał ich ten sam los. Jeśli miałabym określić Exiled jednym zwrotem, to byłoby to: ,,słodko-gorzki film”. Dlatego też ciężko mi go ocenić, no ale skoro już muszę to niech będzie 6+. Polecam wszystkim osobom, które lubią filmy o gangsterach i szukają czegoś co dostarczy rozrywki.

Ocena: 6+/10

Breaking News

大事件

Tytuł: Breaking News (大事件, da shi jian, daai si gin)

Kraj: Hongkong

Rok produkcji: 2004

Czas trwania: 90 min

Reżyseria: Johnny To

Obsada: Richie RenKelly ChenNick Cheung

Gatunek: akcja, kryminał, sensacyjny.

Breaking News, czyli jak zrobić dobry film akcji.

Przepis na sukces? Prosty – talent reżyserski Johnny’ego To, tysiące wystrzelonych pocisków, sprawdzony schemat policja-przestępcy, dodać kilku niekoniecznie wybitnych, ale przykuwających uwagę aktorów, wszystko wymieszać i posypać szczyptą ironicznego humoru. Uwaga! Grozi 90 minutowym przykuciem do fotela.

Nie od dziś wiadomo, że Hongkong to kopalnia dobrych filmów sensacyjnych. Nie dziwi także przewidywalna fabuła. Otóż po wyemitowaniu na żywo nieporadnej operacji policyjnej ratingi stróżów prawa gwałtowanie spadają. Władze policji, jak nigdy wcześniej, potrzebują widowiskowej i zwieńczonej sukcesem akcji.  Detektyw  Cheung wpada na trop grupy przestępców, a pani podkomendant Rebecca Fong ma dopilnować, aby schwytanie sprawców odpowiednio uchwyciły media.

Film może i nie zawiera nazwisk wyjątkowo utalentowanych aktorów. Mimo to od dłuższego czasu z przyjemnością sięgam po kolejne filmy zarówno z udziałem Richie Ren (Punished, Accident, The Sniper, Exiled), jak i  Nick Cheung. Ten drugi wciela się w postać detektywa Cheung. Jest to typowy glina z kategorii tych, którzy nie przejmują się żadnymi obowiązującymi regułami. Trochę zawiodłam się na jego grze, ponieważ brakowało mi charyzmy u jego bohatera. Oczywiście zrobił swoje, ale według mnie można było pokusić się o lepszą kreację. Sprawa ma się inaczej z Richie Ren’em, który całkowicie zdobył moją sympatię do odgrywanego przez niego bohatera, czyli lidera grupki przestępców – Yuen’a. Ciekawa i najbardziej złożona postać. Z jednej strony jawi się jako bezwzględny zbrodniarz, który na prawo i lewo strzela na ulicach Hongkongu, by za chwilę w fartuchu kuchennym przygotowywać obiad dla zakładników…Filmy akcji są skierowane głównie do męskiej części widowni, dlatego nie zdziwiło mnie obsadzenie w roli pani podkomendant Rebecca Fong, urodziwej Kelly Chen (trylogia Infernal Affairs). Jej bohaterka to kobieta, która ma władzę i świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Lodowaty wzrok, twarz wyprana z emocji, nienaganne uczesanie i ubiór – wszystkie te elementy pasowały do jej postaci, jednak czyniło to ją strasznie ,,sztywną”. Zapewne dlatego pod koniec zadziwiła mnie afektem do Yuen’a…Postaci drugoplanowych jest całe mnóstwo. Moją uwagę przykuł Suet Lam jako zakładnik. Jest to prawdziwy aktor-legenda, który zawsze wyłuska ze swojej postaci 150%. Niby mało znacząca postać, acz intensywnie wykorzystał dane mu 5 minut.

Scenariusz nie jest szczytem oryginalności, ale porusza ciekawą kwestię wykorzystywania mediów do budowania wizerunku policji. Rebecca Fong staje się niejako reżyserem, który nadzoruje każdy ruch kamery i właściwe ukazanie operacji policyjnej. To kim są przestępcy i co mogą zrobić zakładnikom staje się sprawą drugorzędną. Najważniejsze by w telewizji wszystko dobrze wyglądało. Z drugiej strony można to odebrać jako satyryczne ukazanie policji, która zamiast skupić się na ratowaniu zakładników woli urządzać sobie telewizyjne show, a w międzyczasie stołówkę przed przejętym przez porywaczy budynkiem mieszkalnym. Oberwało się także przestępcom, którzy jak gdyby nigdy nic, przyrządzają obiad dla siebie i zakładników. Zbędne wydały mi się rzewne sceny ojciec-dzieci, ale były epizodyczne, więc przymknę na nie oko.

Jak już wspomniałam Breaking News nie jest filmem wybitnym, który wnosi coś nowego do gatunku. Ot przyzwoite i wciągające kino akcji. Nie było chwili, w której się nudziłam, a 90 min filmu minęło mi w mgnieniu oka. Otwierająca film scena strzelaniny na ulicy robi spore wrażenie, akcja jest wartka i płynnie brnie do przodu. Pociski wystrzeliwane są w ogromnych ilościach, a same sceny wymiany ognia ogląda się bardzo dobrze. Tutaj oczywiście słowa pochwały dla reżysera Johnny’ego To, który nawet z takiego scenariusza wycisnął ile się dało. Zastosowano kilka elementów uatrakcyjniających obraz, czyli spowolnienia, przedstawianie kilku kadrów na raz, dynamiczna praca kamery nawet w ciasnych korytarzach budynku.

To co mnie rozczarowało, to zakończenie. Po cichu liczyłam na jakiś zwalający z nóg zwrot akcji, ale nic takiego nie miało miejsca. Pomimo to obejrzenie tego tytułu na pewno nie jest stratą czasu. Aktorzy spisali się dobrze, muzyka świetnie oddaje nastrój filmu i przede wszystkim sporo się dzieje. Być może niepotrzebnie tak skupiono się na roli mediów, gdyż odczuwa się brak pointy. Tak jakby twórcy chcieli, aby Breaking News było czymś więcej niż rozrywkowym filmem spod znaku sensacji, a niestety nie jest. Ciekawostką jest fakt, iż jest to pierwszy azjatycki film, który doczekał się swojego remake przez Rosjan. W każdym razie polecam wszystkim fanom gatunku, warto.

Ocena: 7/10

Eye for an Eye

3105

Eye for an Eye (2008)

Tytuł: Eye for an Eye (Nuneneun Nun, Ieneun I,눈에는 눈, 이에는 이)

Kraj: Korea

Rok produkcji: 2008

Czas trwania: 101 min

Obsada: Cha Seung-WonHan Suk-Kyu

Gatunek: akcja, sensacyjny.

 

 

,,Eye for an Eye”, czyli amerykańszczyzna po koreańsku

Sięgając po koreańskie kino akcji oczekuję czegoś więcej niż jedynie płytkiej rozrywki. W związku z tym moje wymagania względem Eye for an Eye były wysokie, co zemściło się w postaci znużenia i irytacji. Wszelkie zarzuty skierowane pod adresem Eye for an Eye są kalką powodów, dla których nie lubię sensacyjnych filmów prosto z USA.

Już sam zarys fabularny zwiastuje nieoryginalność, chociaż, jak wiadomo, Koreańczycy potrafią zaskakiwać – ale nie tym razem. Otóż grupka złodziejaszków dokonuje zuchwałego rabunku, w biały dzień, pod bacznym okiem policji. Do tego pomysłodawca planu – Hyeon-min Ahn, podaje się za znanego detektywa Sung-chan Baek. Gdy ów dowiaduje się o zaistniałej sytuacji postanawia schwytać złodziei. Jednak wkrótce okazuje się, iż Sung-chan Baek nie został wybrany przypadkowo.

Brzmi ciekawie? – owszem, chociaż ma się wrażenie, że ,,gdzieś to już było”. Tak oto rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę pomiędzy dwoma głównymi bohaterami – policjantem i złodziejem. Niestety, właśnie w tych postaciach tkwi jeden z najważniejszych problemów Eye for an Eye. Bynajmniej nie chodzi o zły dobór aktorów, gdyż chyba jedynie dzięki ich umiejętnościom film można dotrwać do końca. Przy oklepanej fabule, pełnej schematów, która skupia się na rywalizacji głównych postaci, ważne jest, aby umiejętnie zrównoważyć ich czas na ekranie. Moim zdaniem zbyt wiele miejsca poświęcono postaci granej przez Han Suk-Kyu, czyli detektywie Baek. Na całe szczęście Han Suk-Kyu okazał się solidnym aktorem, gdyż w przeciwnym wypadku odegranie jego bohatera byłoby całkowitą porażką i parodią samego siebie. Detektyw Baek, jak na mój gust, jest zbyt cyniczny i aż bije od niego negatywna aura. W wielu scenach w jego oczach widać groźny błysk oraz obsesyjną determinację. Zazwyczaj widz darzy sympatią ,,tych dobrych”, czyli policjantów, ale w Eye for an Eye to przestępcy wyrastają do roli ,,tych dobrych”. Pomysłodawca całego planu rabunku – Hyeon-min Ahn, w którego rolę wcielił się Cha Seung-Won (Into The FireSecret), od razu zyskuje sympatię widza. Zamiast przemocą kieruje się sprytem i inteligencją. Wraz z rozwojem akcji widać jak dopracowany i przemyślany plan wdrożył w życie. Równie interesujący są członkowie ekipy Ahn’a. Barwne, choć nierozwinięte postacie, a szkoda. Mogłoby być znacznie ciekawiej gdyby skupiono więcej uwagi złodziejach i przyczynie kradzieży.

Zaletą filmu jest to, iż nie wygląda na tani. Zawiera kilka scen akcji, które przykuwają oko. Widowiskowe są zwłaszcza pościgi. Zastosowano także kilka zabiegów, które zapewne miały budować napięcie i ożywić obraz. Chodzi mi tu przede wszystkim o migawki z przeszłości oraz łączenie dwóch kadrów na raz (nie wiem jakie słowa lepiej pasują do tego efektu). Tak czy inaczej, na nic te starania się zdały, gdyż scenariusz nie chwyta za serce, a i nawet nie za wątrobę. Niepotrzebnie komplikowano niektóre elementy fabuły, co jedynie utwierdza widza w przekonaniu, że przedstawiona historia jest nierealna i należy ją traktować z przymrużeniem oka. Odnośnie przymykania oka – nie mogę nie wspomnieć o humorze, który jest bardzo charakterystyczny dla tego typu filmów (nie tylko koreańskich). Już przy innych recenzjach wspominałam, że nie jestem miłośniczką azjatyckiego humoru, a co za tym idzie – wszelkie wstawki komediowe w Eye for an Eye zupełnie nie pasowały mi do reszty filmu. Mimo to np. oprawę muzyczną dobrano bardzo dobrze i nie kontrastowała z tematyką filmu.

Chociaż z mojego krótkiego tekstu wynika, że Eye for an Eye to kiepski film, po który nie warto sięgnąć, to nie jest to do końca prawdą. Tytuł ten powinien być idealny dla osób szukających niezobowiązującej rozrywki w postaci kina akcji z komediowym, lekkim zabarwieniem. Pod koniec filmu następuje interesujący zwrot akcji, ale odniosłam wrażenie, że sami twórcy nie wiedzieli co tak naprawdę chcą przedstawić. Mamy tu zarówno elementy thrillera, filmu detektywistycznego, sensacyjnego oraz motyw zemsty. Gdzieś w tym misz-maszu zgubiła się oryginalność i spójność. Postacie nie zostały w dostatecznym stopniu rozwinięte, co uwypukla wrażenie, iż czegoś tu brakuje. W każdym razie polecam, choćby dla występu głównych aktorów, gdyż dali z siebie co mogli, a także przez wzgląd na kilka dobrych scen akcji i wymuskany plan Ahn’a.

Ocena: 4+/10

Bloody Monday 2

1. Dane podstawowe. ブラッディ・マンデイ シーズン2

Tytuł: Bloody Monday 2 (ブラッディ・マンデイ シーズン2, buraddi mandei 2)

Kraj: Japonia

Rok produkcji: 2010

Liczba odcinków: 9

Czas trwania odcinka: 58 min

Obsada: Miura HarumaSatou TakeruNarimiya HirokiYoshizawa HisashiMatsushige YutakaNakahara Takeo

Gatunek: akcja, sensacyjny.

2. Fabuła.

Kontynuacja pierwszego sezonu.

Minęły dwa lata od kiedy genialny haker, Takagi Fujimaru, powstrzymał atak terrorystyczny zagrażający Tokio. Niestety jego umiejętności są po raz kolejny potrzebne, gdyż nad Tokio zawisa groźba ataku nuklearnego.

3. Muzyka.

Niestety z tego co ,,wyłapałam” soundtrack nie zawiera nic nowego. Oba sezony oglądałam w niewielkiej różnicy czasu, a najczęściej słyszane motywy muzyczne pozostały bez zmian.

4. Gra aktorska/Bohaterowie.

Miura Haruma jako Takagi Fujimaru ponownie wypadł dobrze. W pierwszej części denerwowało mnie sporo postaci, ale na szczęście w drugiej wielu z nich szybko zginęło. Satou Takeru, grający Kujou Otoya, w końcu wyglądał jak człowiek – dobrze, że zrezygnowano z fryzury jaką miał wcześniej. Szkoda, że rola Narimiya Hiroki zeszła na drugi plan, gdyż polubiłam J (tylko po co mu te utlenione włosy?). Zdecydowana większość postaci pozostała ta sama, jednak nie sposób nie wspomnieć o nowym szefie THIRD – i, w którego rolę wcielił się Nakahara Takeo. Według mnie był to najbardziej karykaturalny bohater w Bloody Monday. Poza mizernym wcieleniem się w postać, nie mogłam strawić jego lustrzanych okularów – przez nie nie byłam w stanie skupić się na tym co mówił 😛 Na pochwałę zasługują terroryści, ponieważ byli o wiele bardziej wiarygodni niż ci z pierwszej części.

5. Wykonanie techniczne.

Wiele się nie zmieniło, chociaż montaż wydawał mi się bardziej płynny i dopracowany. Animacje, które tak mi się podobały, pozostały bez zmian. Po raz kolejny laptopy nie były japońskie :D, tym razem przerzucono się na Dell’a.

6. Ogólna ocena.

Fabuła w Bloody Monday 2 była bardziej wciągająca niż w pierwszej części, być może wynika to z lepszych profili postaci terrorystów. Mimo to klimat serii nadal pozostał mała intrygujący i jak na dramę akcji, sensacyjną, wypada mizernie. Poza tym znów starano się na siłę zaskakiwać widza – niestety z różnym skutkiem. Osobiście uważam, że ta ,,nieprzewidywalność fabuły” wcale mnie nie zaskakiwała. Tak czy inaczej zakończenie satysfakcjonujące – zwłaszcza losy J. Jeżeli komuś w miarę podobała się część pierwsza, nie zawiedzie się również na dwójce, dlatego też serię polecam tym, którzy chcą poznać dalsze losy bohaterów i zobaczyć jak po raz kolejny Falcon ratuje swój kraj.

Ocena: 6+/10