Exiled

放逐

1. Dane podstawowe.

Tytuł:  Exiled (Fang zhu, 放逐)

Kraj: Hongkong

Rok produkcji: 2006

Czas trwania: 100 min

Reżyseria: Johnny To

Scenariusz: Kam-Yuen Szeto, Tin-Shing Yip

Obsada: Anthony WongFrancis NgSimon YamNick CheungRichie RenRoy CheungSuet Lam

Gatunek: akcja, sensacyjny, gangsterski.

2. Fabuła.

Makau, rok 1998. Zbliża się czas powrotu tej portugalskiej kolonii do Chin, w związku z tym przestępczy półświatek rozpoczyna walkę o wpływy. Wo to były gangster, który wiedzie spokojne życie z żoną i niedawno urodzonym dzieckiem. Jednak czyny, których dopełnił się w przeszłości nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jego dotychczasowy szef- Fay, uznaje go za zdrajcę i zleca jego zabójstwo. Traf chciał, że katami mają być wieloletni przyjaciele Wo. Wo udaje się wynegocjować czas potrzebny mu na ostatnie zlecenie, które zapewni dostatnie życie przyszłej wdowie i sierocie po nim.

3. Muzyka.

Soundtrack całkowicie sprostał moim wymaganiom. Za oprawę muzyczną odpowiedzialny był Guy Zerafa (który współpracował z  Johnny To przy kilku filmach). Wykorzystane kompozycje instrumentalne idealnie scalały się z obrazem i stanowiły przyjemny dla ucha dodatek. Miejscami muzyka wydaje się być wyjęta rodem z jakiegoś westernu, no ale to już taka specyfika filmu.

4. Gra aktorska/Bohaterowie.

Praktycznie wszyscy aktorzy wiarygodnie odzwierciedlili granych przez siebie bohaterów. Jedyne ,,ale” mam do odtwórcy głównej roli, czyli Wo, a mianowicie Nick Cheung (Breaking News). Jego żywiołowość na ekranie wołała o pomstę do nieba, nie uwierzyłam w  wyrażane przez niego emocje. Niestety odstaje od pozostałych członków obsady. Z kolei co do reszty aktorów, to np. w roli Blaze możemy oglądać starego wyjadacza hongkońskich filmów akcji – Anthony Wong (Punished, trylogia Infernal Affairs). Nie będę opisywała każdej postaci z osobna, ponieważ czołowi gangsterzy pozostawili po sobie takie samo wrażenie. Suet Lam (Breaking NewsAccident) możemy oglądać w roli Fat (kolejny film, w którym dostał taką ksywkę :P). Blaze i Fat są tymi, którzy mają zlikwidować Wo, natomiast pozostała dwójka –  Tai (w tej roli Francis Ng) oraz Cat (Roy Cheung), to ci, którzy za wszelką cenę będą starali się go ocalić. Czwórka ta jest niczym kowboje znani z filmów o Dzikim Zachodzie – męscy do granic możliwości (typ ,,macho”), nieodłączne atrybuty: pistolet, długi płaszcz, torba i ciemne okulary. Najtrafniejsze określenie jakie na nich znajduję to ,,cool”, pewni siebie, profesjonaliści, honorowi, nieśmiertelni (albo po prostu unikają kul), a przy tym lojalni przyjaźni jaka ich łączy. Z pokaźnej obsady drugoplanowej nie mogłam jedynie znieść policjanta, z którym związany był beznadziejny, wymuszony humor…

5. Wykonanie techniczne.

Przede wszystkim muszę podkreślić świetne zdjęcia. Trudno mi wskazać jedną ulubioną scenę, ponieważ jest ich kilka. Kolorystka nieba w scenach w czymś na kształt kamieniołomu jest bajeczna, a do tego faceci w garniturach i czarnych okularach – majstersztyk. Nie mogłam oderwać oczu od ekranu także przy strzelaninie w nielegalnej klinice, chodzi mi tu głównie o ograniczone oświetlenie i zasłony (!). Liczba strzelanin, nawet jak na kino sensacyjne, jest ogromna. Ciągle się coś dzieje, i chociaż same sceny strzelanin opierają się przede wszystkim na spowolnieniach, to i tak zawsze znajdzie się jakiś element, którym przykuwają uwagę widza (np. wspomniane wcześniej zasłony). To co najbardziej mnie raziło, to proszek zamiast krwi oraz niekończące się magazynki (wystrzeliwali dziesiątki pocisków i nic). Wiem, że brzmi to dziwacznie, ale doprawdy – zamiast rozbryzgującej się krwi widziałam jedynie czerwony proszek…. Swoją drogą tworzyło to ciekawy efekt, no ale krew powinna pozostać w płynnej postaci. Początkowe sceny oczarowały mnie półmrokiem oraz wykorzystaniem świec. Natomiast w końcowej scenie mogli sobie darować tę reklamę RedBull’a (kto widział ten wie o co chodzi).

6. Ogólna ocena.

Exiled to film, który powinien spodobać się męskiej części widowni oraz fanom nowoczesnych nawiązań do klimatu westernów (jest nawet wątek złota!).  Fabuła jest prosta i przewidywalna do tego stopnia, że aż miejscami to boli…Ale produkcja ta broni się świetnymi zdjęciami, muzyką oraz grą większości aktorów. Niewątpliwie dostarcza rozrywki i chyba o to właśnie chodzi, prawda? Postacie są charyzmatyczne i ciężko się nie zainteresować ich losami. Wstawki komediowe nie zawsze były na miejscu, ale ja po prostu nie lubię komedii jako takiej, więc to jedynie skrajnie subiektywne odczucie. Mimo poważnej tematyki to film ogląda się lekko i z przymrużeniem oka np. finałowa scena, gdy bohaterowie po kilku głębszych robią sobie zdjęcia w automacie do zdjęć, by za chwilę uczestniczyć w masowej strzelaninie + puszka po RedBull’u. Główni bohaterowie to świetny przykład prawdziwego oddania i braterstwa w gangsterskim wydaniu. Rozumieją się bez słów, a decyzje, które podejmują pozostawiają losowi (a dokładniej rzutowi monetą). Zaciekawiło mnie ulokowanie akcji filmu w roku 1998, a dokładniej tuż przed zwróceniem Makau Chinom. Według mnie to tak jakby reżyser chciał ukazać, że kończy się pewna epoka, a zaczyna nowa (zwłaszcza w kontekście zakończenia). Można odczuć także silne nawiązanie do znaczenia karmy w życiu człowieka – bohaterowie byli pokrewnymi duszami (na swój sposób), toteż czekał ich ten sam los. Jeśli miałabym określić Exiled jednym zwrotem, to byłoby to: ,,słodko-gorzki film”. Dlatego też ciężko mi go ocenić, no ale skoro już muszę to niech będzie 6+. Polecam wszystkim osobom, które lubią filmy o gangsterach i szukają czegoś co dostarczy rozrywki.

Ocena: 6+/10