Tytuł: Lovers of Haeundae (Haeundae Lovers, Haeundae Yeonindeul, 해운대 연인들)
Kraj: Korea
Rok produkcji: 2012
Liczba odcinków: 16
Czas trwania odcinka: 70 min
Reżyseria: Song Hyun-Wook
Scenariusz: Hwang Eun-Kyung
Stacja: KBS2
Obsada: Kim Kang-Woo, Jo Yeo-Jeong, Jung Suk-Won, Nam Gyu-Ri, Kang Min-Kyung, Lim Ha-Ryong, Lee Jae-Yong, Park Sang-Myeon, Keon Il, Kim Hye-Eun
Gatunek: komedia romantyczna.
Słońce, plaża i gangsterzy, czyli drama idealna na upalne dni
Kim Kang-Woo to aktor, który od dawna przyciąga mnie do projektów, w których występuje. Nie inaczej było w przypadku jego ostatniej dramy – Lovers of Haeundae. Początkowo byłam nastawiona sceptycznie do tego tytułu, ale drama ta okazała się całkiem przyjemną rozrywką na letnie lenistwo.
Drama rozpoczyna się w momencie, gdy oddany pracy prokurator – Lee Tae-Sung, jest na tropie pewnej grupy przestępczej. By rozwikłać sprawę udaje się do Busan. Przedkładanie pracy ponad wszystko inne nie podoba się jego, dopiero-co-poślubionej, żonie – Yoon Se-Na, córce prokuratora generalnego. Dlatego też Lee Tae-Sung obiecuje małżonce, że po zamknięciu sprawy wróci do niej i będzie przykładnym mężem. Jednakże jego plany krzyżuje wypadek, w którego wyniku prokurator traci pamięć. Nieprzytomnego znajduje go córka emerytowanego gangstera – Ko So-Ra.
Lovers of Haeundae to udany projekt, który umożliwił głównym aktorom pokazanie się z odrobinę innej strony niż dotychczas. Kim Kang-Woo (A Man’s Story, Doomsday Book, A Better Tomorrow, The Railroad, Rainbow Eyes)przyzwyczaił publiczność do małomównych, opanowanych i męskich postaci. A tutaj miał okazję wcielić się w rolę niezbyt rozgarniętego i zadufanego w sobie Nam-Hae (imię Lee Tae-Sung’a po wypadku). Natomiast Jo Yeo-Jeong (I Need Romance,The Concubine, The Servant), jako Ko So-Ra, którą opinia publiczna krytykowała za przesadne pokazywanie roznegliżowanego ciała w jej filmowych produkcjach, w końcu dostała rolę chłopczycy, chodzącej w kaloszach, której niestraszna jest ciężka praca przy połowie i sprzedaży ryb. Standardowo jest również ten ,,drugi”, czyli Choi Joon-Hyuk (Jung Suk-Won), syn właściciela sieci hoteli, którego serce szybciej bije na widok Ko So-Ra. Postaci drugoplanowych jest całkiem sporo, ale każda z nich na swój sposób dała się lubić. Nawet teoretycznie ,,ta zła” Yook Tam-Hee – nowobogacka, która dzięki śmierci podstarzałego, acz bogatego, męża rozpoczyna walkę o przejęcie hotelu, który kiedyś należał do rodziny Ko So-Ra. W rolę żony Tae-Sung’a (Yoon Se-Na) wcieliła się Nam Gyu-Ri, która zawsze już będę kojarzyć z porcelanowej cery.
Aktorzy wypadli naturalnie, a sceny mimika, gestykulacje w scenach komicznych były odpowiednio wyważone i nie przyprawiały mnie o zgrzytanie zębów. Na wyróżnienie zasługuje Lim Ha-Ryong jako ojciec So-Ra – Ko Joong-Sik. Jego bohater, przed laty, uległ wypadkowi, w którego wyniku cofnął się intelektualnie do poziomu przedszkolaka. Zapewne nie była to łatwa rola, ale Lim Ha-Ryong stanął na wysokości zadania. Głównym bohaterom towarzyszą również byli gangsterzy – Lee Soon-Shin (Lee Jae-Yong), Boo Young-Do (Park Sang-Myeon) oraz Lee Dong-Baek (Keon Il – z boysbandu Supernova). Konwencja gangsterów, jak i większość wątków/postaci w dramie, została tutaj potraktowana z przymrużeniem oka. W związku z tym ex-gangsterzy straszną hawajskimi koszulami oraz tatuażami z Hello Kitty. Chyba najbardziej podobała mi się Kim Hye-Eun jako Yook Tam-Hee, która wielokrotnie brylowała przed kamerą w scenach komicznych.
Chociaż wiele wątków, a także postaci nosi znamiona groteski, komizmu, to w Lovers of Haeundae znalazło się również miejsce dla romansu i dramatu. Ale na całe szczęście nie ma łzawych, kiczowatych scen i wzniosłych monologów. Zamiast tego zawarto znane w dramowych światku schematy – adoptowany syn, konflikt bogaczy z biednymi, przeszkody na drodze ku szczęściu dla głównej pary, sprzeciw rodziny, trójkąt miłosny, zemsta itp., ale nie były one przesadzone. Dla mnie osobistą wisienką na torcie była scena z 5 odcinka, w której to Nam-hae stawia czoła nadjeżdżającemu pociągowi i krzyczy rozpaczliwe ,,chcę wrócić!” – scena żywcem wyjęta z filmu Peppermint Candy. Jedyne czego mi zabrakło to jeszcze większego podkreślenia miejsca, w którym dzieje się akcja. Stosunkowo mało scen działo się na plaży, w plenerze, ale wiele z nich to prawdziwa uczta dla oczu. Wykonanie techniczne stoi na dobrym poziomie.
Jak nie trudno wywnioskować dramę oceniam pozytywnie, w zupełności sprostała moim oczekiwaniom. Bohaterów da się polubić, choć ich charaktery nie są przesadnie rozbudowane. Nawet teoretycznie czarne charaktery wzbudzają sympatię. W pierwszych odcinkach ciężko było mi przyzwyczaić się do charakterystycznego akcentu, ale wszystko jest dla ludzi. Fabuła jest przewidywalna, nie ma przyprawiających o wzrost poziomu adrenaliny zwrotów akcji, a miejscami drama się dłuży, ale mi nie przeszkadzało to sięgać po kolejne odcinki. Zakończenie satysfakcjonujące, więc czego chcieć więcej? Polecam osobom, szukającym lekkiego i przyjemnego w odbiorze tytułu, bądź też fanom kogoś z obsady.
Ocena: 7/10
Jestem zaskoczona, że w sumie wysoko oceniasz tę dramę, ale nie mogę się nie zgodzić. Jej produkcja jest przykładem wielkiej przeciętności, ale mimo wszystko drama ta sprawiała dla mnie takie sympatyczne wrażenie i nie mogłam się napatrzeć na Kim Kang Woo 😉
Kim Kang Woo to mój pierwszy ahjussi -crush i początkowo tylko dlatego sięgnęłam po tę dramę 😀 Ale okazała się przyjemnym zabijaczem czasu 🙂
A ja myślę, że tego crusha chyba podłapałam od ciebie ^^
Serio?! No to tym bardziej mi miło 😀 Im więcej jego fanek tym lepiej ^^
To dobrze, bo nawet zaraziłam nim swoją znajomą 😉
Pingback: Cruel City | Recenzje dram i filmów azjatyckich